koń: Summer Love, Roxette
Jeździec: Veronica, Ann
Inni: Patric
-Ver, zbieraj się-powiedziałam do dziewczyny, która siedziała na ganku i wystawiała twarz do słońca.
- Muszę? Miałaś wziąć Alex- jęknęła dziewczyna i spojrzała na mnie.
- Tak musisz, bo Alex jest yy..no zajęta.
- Zajęta? Ciekawe czym skoro śledziła Grega jakiś czas temu.
- Koniec tematu. Ona musi coś wybadać a ty wstawaj i idź ogarnąć Summer- powiedziałam stanowczo na co dziewczyna mruknęła coś niezrozumiałego pod nosem, ale ostatecznie wstała i ruszyła do stajni. Ja poszłam na pastwisko, gdzie Rox szalała z Cali. Kiedy mnie zobaczyły, od razu podeszły w moją stronę. Wygłaskałam klacze a potem założyłam karej żółty kantar i zaprowadziłam przed stajnie. Tam Veronica czyściła już Summer, która kładła uszy po sobie co oznaczało, że ma gorszy dzień. Szybko uporałyśmy się z czyszczeniem a Patric przyniósł ich sprzęt dlatego w krótkim czasie byłyśmy gotowe do jazdy. Po chwili każda z nas siedziała na grzbiecie swojego wierzchowca i jechałyśmy w stronę maneżu. Love się ociągała i już oboje wiedziałyśmy, że nie chce jej się chodzić no ale jazdę chociaż jakąś małą musi mieć. Kiedy wjechałyśmy na maneż podciągnęłyśmy popręg o dwie dziurki i każda ruszyła w swoją stronę. Rox szła bardzo żwawo i ochoczo do przodu a Summer cały czas się ociągała dlatego Veronika musiała ją cały czas pilnować, aby klaczka szła równym tempem. W stępie zrobiłyśmy tylko kilka dużych kół z woltami w narożnikach a po kilku minutach dałam Rox sygnał do kłusa, od które płynnie przeszła do szybszego chodu. Summer też ruszyła tym chodem, ale nie była z tego zadowolona. Machała głową na wszystkie strony, miała ją dość wysoko i szła bardzo spięta. Ver próbowała ją jakoś rozluźnić, ale jakoś średnio to wychodziło. Roxette truchtała sobie sprężyście i była skupiona na mnie i na tym co każę jej robić. Ćwiczyłyśmy na woltach, potem wężykach i serpentynach, żeby fajnie rozciągnąć klaczkę. Wjechałyśmy na przekątną, korzystając z tego że cała była wolna i wykonałyśmy kłus wyciągnięty. Roxi wykonała go fajnie, rozciągając się ładnie i ciesząc z jej ulubionego ćwiczenia. Poklepałam ją a potem zerknęłam na drugą parę, która dalej ze sobą walczyła.
- Natrafiłyśmy na ten jej jeden z gorszych dni...może wróci jej ochota na pracę. Zazwyczaj chodziła chętnie-powiedziałam do Ver, która zazwyczaj siedziała na naszych skokowcach.
- Jak widać tak. Ale porobię z nią cokolwiek żeby miała ruch i może potem zrobię coś bardziej konkretnego jak będzie miała ochotę.
Kiwnęłam głową na słowa dziewczyny i skupiłam się znowu na moim rumaku. Fajnie się ganaszowała i cały czas utrzymywała odpowiednie tempo. Przeszłyśmy do kolejnego ćwiczenia i tym razem co kilka kroków prosiłam ją o zatrzymanie, które robiła od razu i dobrze ustawiała nogi a potem ruszałyśmy od razu kłusem.
Druga para pracowała w tym czasie na woltach a Sum była już bardziej rozluźniona niż na początku. Też dość fajnie się ganaszowała i wyginała ciało. Po chwili wjechały na prostą i wykonały ustępowanie od łydki. Summer zrobiła to bardzo ospale i bez zapału dlatego Veronica powtórzyła ćwiczenie wymagając od konia większego zaangażowania. Kara prychnęła ale przyłożyła się bardziej za co od razu została pochwalona.
Po zatrzymaniach ćwiczyłam z nią zmiany kierunku przez przekątną, wolty czy półwolty, ale klacz nie miała z tym problemu. Zebrałam sobie bardziej wodze i przeszłyśmy do kłusa zebranego. Roxi dobrze podstawiła świat i ładnie wyginała szyję skupiając się na ćwiczeniu. Pogłaskałam ją i zmieniłam kierunek a potem powtórzyłam ćwiczenie. Wyszło równie dobrze dlatego dałam klaczce odpocząć w stępie i spojrzałam w stronę Very i Summer. Nareszcie była rozluźniona i w końcu zaczęła normalnie pracować i wykonywał to o co prosiła ją dziewczyna. Były w trakcie wykonywania zebranego a potem przeszły do piaffu. Veronica uśmiechała się do siebie zadowolona z tego, że jej wierzchowiec przyłożył się w końcu do pracy.
Słońce przygrzewało coraz mocniej przez co robiło się bardziej gorąco mimo wczesnej pory dnia i obydwie klacze zaczynały się mocniej pocić.
- Może już galopujmy. Mniejszy trening też im zrobi dobrze a robi się ciepło.- powiedziałam na co Veronica się zgodziła i z danego ćwiczenia, które wykonywała przeszła od razu do galopu. Summer Love prychnęła do siebie i galopowała wolno, ale szybko się pobudziła dzięki sygnałom dziewczyny.
Zebrałam wodzę mojej klaczki i ze stępa przeszłyśmy płynnie do galopu. Z początku, tak samo jak Veronica, przejechałam po trzy kółka w jedną stronę i trzy w drugą. Wszystkie odbyły się w galopie pośrednim. Obydwie klacze były skupione na poleceniach i bardzo uważne. Ver po chwili ćwiczyła na przekątnej zmiany nogi a ja zajęłam się pracą na woltach. Z początku robiłam duże koła ale zmniejszałam je coraz bardziej i pilnowałam odpowiedniego wygięcia Rox.
- Dobry konik-pochwaliłam ją po kilkuminutowej pracy a potem przeszłam do zmian tempa. Były wykonywane dość fajnie, za co znowu została pochwalona poczym przeszłyśmy do kolejnego ćwiczenia. Postanowiłam zrobić zatrzymania z galopu i ruszanie tym chodem ze "stój" Na początku miała złe ustawienie ciała ale po kilku zatrzymaniach i moich pomocach załapała o co chodzi i wszystko było już dobrze.
Summer ćwiczyła galop zebrany a zaraz potem ciągi. Na początku pogubiła nogi i aż się potknęła, ale kiedy sobie przypomniała jak ma wyglądać to ćwiczenie, element wyszedł dobrze. Została poklepana i przejechały ciągi jeszcze raz w drugą stronę a potem zwolniły jeszcze do kłusa i wykonały pasaż. Było widać że zgrały się ze sobą i całkiem fajnie dogadują.
Ja w tym czasie postanowiłam na koniec zrobić kontrgalop a potem na przekątnej zmiany nogi co trzy foule. Pochwaliłam ją i zwalniałam już powoli do kłusa. Summer była znowu w galopie i wjechała na środek zebranym a potem przeszła dość ładnie do wykonania piruetu. Cały element wyszedł nawet ok, ale Veronica zdecydowała się go powtórzyć. Kiedy uznała, że w końcu jest wszystko dobrze pogłaskała klaczkę solidnie po szyi i zwolniła do kłusa a potem do stępa.
Może nie był to jakiś mega porządny trening dla obydwu klaczy, ale lepszy taki niż żaden. Jutro weźmiemy je znowu. Po kilkunastu minutach rozstępowania zsiadłyśmy z koni i popuściłyśmy popręgi a potem ruszyłyśmy w stronę stajni. W środku od razu dało się poczuć przyjemny chłodek. Konie zostały rozsiodłane sprawnie a potem wstawione do boksu i przetarte z potu. Dałam jeszcze Rox kawałek marchewki a potem ruszyłam do domu żeby napić się czegoś chłodnego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz