koń: *Californication, *Langrish, Duma, Caravella, Mignight Jewel & Ebony
jeździec: Ann, Alex, Eddie, Greg, Patric & Kate
jeździec: Ann, Alex, Eddie, Greg, Patric & Kate
Dzisiaj w
planach był teren. Słońce grzało dość mocno, dlatego stwierdziłam, że teren na
plażę będzie całkiem ok. Każdy kto chciał jechać miał wybrać sobie rumaka i za
pół godziny być gotowym do jazdy. Ja oczywiście wzięłam moją kochaną Cali.
Pasła się dlatego poszłam w stronę pastwiska, gdzie Greg ściągał już Vellę.
Uśmiechnęłam się do niego a potem zajęłam się swoją kasztanką. Kiedy
przywiązałam ją przed stajnią i stwierdziłam, że jest czysta. przejechałam
tylko kilka razy szczotką a potem wyczyściłam kopytka. Pogłaskałam ją po szyi i
poszłam po sprzęt. W siodlarni panował niezły bałagan bo każdy szukał
odpowiedniego kompletu dla siebie i swojego rumaka. Eddie, który był
najmniejszy chyba się wkurzył, że nie może niczego dostać i stwierdził, że
pojedzie na oklep a potem wyszedł. W sumie...dobry pomysł. Wzięłam dla klaczy
tylko ogłowie i wróciłam do niej, zakładając je.
Między czasie dołączyła do Nas Kate, która miała przygotować sobie naszego kucyka. Ebony wyglądał na mega zadowolonego, ze szykuje się coś innego niż zwykła jazda na maneżu. Rozejrzałam się jeszcze po innych parach, żeby zorientować się na jakim poziomie są. Wszystkie konie oprócz Langa stały spokojnie i dawały się osiodłać. Eddy nawet był już podsadzony przez Grega i po chwili siedział na Dumie głaskając ją po szyi. Poszłam w jego ślady i złapałam się grzywy Cali a potem odbiłam od ziemi i wsiadłam na klacz. Wyglądało na to, że tylko ja i Ed wybraliśmy jazdę na oklep.
- Jak już wszyscy gotowi, to nie przeciągać tylko wsiadać na konie i w drogę!- wrzasnął Eddy, który widocznie miał dość tego, że znowu wszyscy się kłócą o to w jakiej kolejności mają jechać. Zaśmiałam się cicho z miny większości, która była zaskoczona, że dziecko ich ucisza i sprowadza do porządku.
- Charakterek po siostrzyczce-powiedział Greg i uśmiechnął się głupawo do Alex, która wywróciła oczami a potem wsiadła na Langrisha i ruszyła w stronę bramy. Za nią ruszył Ed z Dumą, Kate z Ebonym, Patric z Jewel, Greg z Vellą i na końcu ja. Wolałam mieć wszystkich na oku, więc zdecydowałam, że pojadę ostatnia. Alex prowadziła bo siedząc na Langrishu, lepiej żeby była na czele. Konie szły w większości spokojnie i były rozluźnione. Caravella tylko na początku była lekko spięta ponieważ to jej pierwszy teren w tak dużej grupie, ale szybko się zrelaksowała.
- Jedziemy krótszą czy dłuższą drogą?- krzyknęła Alex z przodu a że zdania były podzielone zdecydowała za nas i wybrała według swojego gustu. Prowadziliśmy konie stępem przez jakieś 10 minut dopóki ścieżka nie stała się piaszczysta i Alex ruszyła kłusem. Cała reszta poszła za nią i pilnowała tylko, żeby konie nie najeżdżały na zady rumakom, które jechały przed. Od czasu do czasu jakiś koń prychał albo było słychać śmiech Eddiego. Ten dzieciak miał niezłą radochę z każdej jazdy, w której brał udział a Duma była mu całkowicie podporządkowana. Kate na początku miała problem z Ebkiem ale szybko się dogadali. Langrish zdecydowanie mniej próbował wkurzyć Alex, Jewel szła zadowolona i parskała sobie a Californication była całkowicie rozluźniona i truchtała przed siebie z opuszczoną głową. Pogłaskałam ją po łopatce i kłusowaliśmy dalej. Po chwili zaczęliśmy wyjeżdżać z lasku i przed nami roztoczyła się łąka, która prowadziła na wybrzeże i zamieniała się w piaszczystą plażę łagodnym zejściem. Alex nawet nie czekała na nic, ani nic nie mówiąc puściła się galopem. Langrish bryknął zadowolony a potem rozpędzał się coraz mocniej.
- Wyścig!- krzyknął gdzieś z przodu Greg i popędzając Vellę do galopu próbował dogonić a potem prześcignąć Alex. Ebony i Duma galopowały koło siebie a dzieciaki znowu się śmiały i były zadowolne. Eddie starał się tak galopować żeby Kate na kucyku mogli za nimi nadążyć, ale Ebcio tak zasuwał, że po chwili nie było to konieczne. Jewel galopowała spokojnie jakiś kawałek przed nami dlatego pogoniłam Cali żeby się zrównać z siwą.
- I jak Ci sę podoba Twój pierwszy teren?- spytałam Patrica, który dosiadał klaczy.
- Jest super! Jeździłem wiele razy w tereny, ale ten zdecydowanie jest najlepszy- odpowiedział z szerokim uśmiechem.
- No to się cieszę-powiedziałam a potem pogoniłam jeszcze bardziej kasztankę i wyszliśmy do przodu. Langrish i Vella byli już nieco zmęczeni dlatego z łatwością ich wyprzedziłyśmy i jako pierwsze wpadłyśmy na plażę. Było trochę ludzi ale kilkanaście metrów dalej, dlatego kawałek morza był dla nas. Californication nawet nie czekała na zachętę wejścia do wody bo od razu wpakowała się tam i zadowolona grzebała kopytem rozchlapując wodę. Widząc, ze Lang i Vella mają zamiar wgalopować do wody odsunęłam się troszkę i obserwowałam ich. Alex miała uśmiech na twarzy podobnie jak Greg i po chwili znalazła się w wodzie wraz ze swoim rumakiem. Greg niestety nie miał tyle szczęścia i chyba zapomniał, że Vella nie wchodzi do wody tak od razu. Gniada zahamowała gwałtownie przed wodą a chłopak, który całkowicie się tego nie spodziewał wyleciał z siodła jak z procy, przeleciał nad klaczą i wpadł z głośnym pluskiem do wody. Wszyscy wybuchnęliśmy dzikim śmiechem a Vella stojąc a brzegu rżała. Greg wstał i spojrzał na każdego groźnym wzrokiem.
- Faktycznie, bardzo śmieszne. Ha, ha.-a potem poszedł do Velli. Złapał za wodzę a potem włożył nogę do strzemienia żeby na nią wsiąść. Wtedy klacz jakby nigdy nic ruszyła kłusem do wody i chłopak po raz drugi wylądował na dupie w wodzie co spowodowało jeszcze większy śmiech u wszystkich.
- Wiesz, jak nie radzisz sobie z tą spokojną klaczką to następnym razem pojedziesz na kucyku czy coś. Tak dla bezpieczeństwa-powiedziała Alex przez śmiech. Greg pokazał jej środkowy palec a potem westchnął do siebie i po chwili już siedział na swojej klaczy. Ebony wszedł do wody ale Kate pozwoliła mu tylko zamoczyć kopytka, bo z tego co mówiła to jeszcze boi się wejść na koniu głębiej. Eddie i Duma byli chyba najgłębiej ze wszystkich i przemierzali radośnie wodę. Jewel i Patric byli mniej więcej na tym poziomie co ja a klacz próbowała się położyć i Patric musiał się namęczyć żeby ją odwieźć od tego pomysłu. Langrish dołączył do Cali i również grzebał kopytem przez co teraz już wszyscy byli mokrzy, nawet jeśli tego nie chcieli. Spędziliśmy tak w wodzie z dobre pół godziny, gdzie spychaliśmy się wzajemnie do wody i robiliśmy inne głupie rzeczy. W sumie, to dawno tak dobrze się nie bawiłam. Myślę, że każdemu z nas wyszło to na dobre, chociaż Greg dalej był naburmuszony i nie odzywał się do Alex (która nawet się tym nie przejęła).
- Dobra, kochani moi! Myślę, że trzeba się zbierać! Pamiętajcie, że dziś jeszcze czekają na nas jazdy-powiedziałam po chwili i wszyscy jęknęli, ale posłusznie wyjechali z wody. Ja ponownie ustawiłam się na końcu a reszta już nawet nie zwracała uwagi na to, w jakim ustawieniu jadą. Langrish był tak zmęczony, że szedł spokojnie jako drugi i prychał do siebie. Prowadzili nas Eddie z Dumą a obok nich szedł Ebony prowadzony na luźnych wodzach przez Kate. Vella i Jewel szły obok siebie a chłopaki sobie gadały. Trzeba częściej organizować takie wyjazdy. Po chwili cała nasza grupa przegalopowała jeszcze kawałek a potem jeszcze mieliśmy około 10 minut kłusa, ponieważ Ed wybrał dłuższą drogę na powrót. Kiedy zaczęły się pojawiać nasze pastwiska zwolniliśmy do stępa i wszyscy całkowicie odpuściliśmy koniom wodze. Rumaki od razu wyciągnęły szyję i było widać po nich zmęczenie.
- Greg, pamiętaj że teraz bierzesz Secret i idziemy na skoki- powiedziała Alex.
- Nigdzie z Tobą nie idę-prychnął chłopak ale uśmiechnął się i każdy już wiedział, że "gniew" mu przeszedł. Na teren stajni wjechaliśmy jakieś 5 minut później. Każdy wygłaskał swojego wiernego wierzchowca a potem zsiadł i zajął się rozsiodłaniem. Ja tylko szybko ściągnęłam kasztance ogłowie i zaprowadziłam ją na pastwisko. Pogłaskałam ją po pyszczku a potem wróciłam do stajni, gdzie reszta też już się rozeszła odprowadzając konie na pastwiska.
Między czasie dołączyła do Nas Kate, która miała przygotować sobie naszego kucyka. Ebony wyglądał na mega zadowolonego, ze szykuje się coś innego niż zwykła jazda na maneżu. Rozejrzałam się jeszcze po innych parach, żeby zorientować się na jakim poziomie są. Wszystkie konie oprócz Langa stały spokojnie i dawały się osiodłać. Eddy nawet był już podsadzony przez Grega i po chwili siedział na Dumie głaskając ją po szyi. Poszłam w jego ślady i złapałam się grzywy Cali a potem odbiłam od ziemi i wsiadłam na klacz. Wyglądało na to, że tylko ja i Ed wybraliśmy jazdę na oklep.
- Jak już wszyscy gotowi, to nie przeciągać tylko wsiadać na konie i w drogę!- wrzasnął Eddy, który widocznie miał dość tego, że znowu wszyscy się kłócą o to w jakiej kolejności mają jechać. Zaśmiałam się cicho z miny większości, która była zaskoczona, że dziecko ich ucisza i sprowadza do porządku.
- Charakterek po siostrzyczce-powiedział Greg i uśmiechnął się głupawo do Alex, która wywróciła oczami a potem wsiadła na Langrisha i ruszyła w stronę bramy. Za nią ruszył Ed z Dumą, Kate z Ebonym, Patric z Jewel, Greg z Vellą i na końcu ja. Wolałam mieć wszystkich na oku, więc zdecydowałam, że pojadę ostatnia. Alex prowadziła bo siedząc na Langrishu, lepiej żeby była na czele. Konie szły w większości spokojnie i były rozluźnione. Caravella tylko na początku była lekko spięta ponieważ to jej pierwszy teren w tak dużej grupie, ale szybko się zrelaksowała.
- Jedziemy krótszą czy dłuższą drogą?- krzyknęła Alex z przodu a że zdania były podzielone zdecydowała za nas i wybrała według swojego gustu. Prowadziliśmy konie stępem przez jakieś 10 minut dopóki ścieżka nie stała się piaszczysta i Alex ruszyła kłusem. Cała reszta poszła za nią i pilnowała tylko, żeby konie nie najeżdżały na zady rumakom, które jechały przed. Od czasu do czasu jakiś koń prychał albo było słychać śmiech Eddiego. Ten dzieciak miał niezłą radochę z każdej jazdy, w której brał udział a Duma była mu całkowicie podporządkowana. Kate na początku miała problem z Ebkiem ale szybko się dogadali. Langrish zdecydowanie mniej próbował wkurzyć Alex, Jewel szła zadowolona i parskała sobie a Californication była całkowicie rozluźniona i truchtała przed siebie z opuszczoną głową. Pogłaskałam ją po łopatce i kłusowaliśmy dalej. Po chwili zaczęliśmy wyjeżdżać z lasku i przed nami roztoczyła się łąka, która prowadziła na wybrzeże i zamieniała się w piaszczystą plażę łagodnym zejściem. Alex nawet nie czekała na nic, ani nic nie mówiąc puściła się galopem. Langrish bryknął zadowolony a potem rozpędzał się coraz mocniej.
- Wyścig!- krzyknął gdzieś z przodu Greg i popędzając Vellę do galopu próbował dogonić a potem prześcignąć Alex. Ebony i Duma galopowały koło siebie a dzieciaki znowu się śmiały i były zadowolne. Eddie starał się tak galopować żeby Kate na kucyku mogli za nimi nadążyć, ale Ebcio tak zasuwał, że po chwili nie było to konieczne. Jewel galopowała spokojnie jakiś kawałek przed nami dlatego pogoniłam Cali żeby się zrównać z siwą.
- I jak Ci sę podoba Twój pierwszy teren?- spytałam Patrica, który dosiadał klaczy.
- Jest super! Jeździłem wiele razy w tereny, ale ten zdecydowanie jest najlepszy- odpowiedział z szerokim uśmiechem.
- No to się cieszę-powiedziałam a potem pogoniłam jeszcze bardziej kasztankę i wyszliśmy do przodu. Langrish i Vella byli już nieco zmęczeni dlatego z łatwością ich wyprzedziłyśmy i jako pierwsze wpadłyśmy na plażę. Było trochę ludzi ale kilkanaście metrów dalej, dlatego kawałek morza był dla nas. Californication nawet nie czekała na zachętę wejścia do wody bo od razu wpakowała się tam i zadowolona grzebała kopytem rozchlapując wodę. Widząc, ze Lang i Vella mają zamiar wgalopować do wody odsunęłam się troszkę i obserwowałam ich. Alex miała uśmiech na twarzy podobnie jak Greg i po chwili znalazła się w wodzie wraz ze swoim rumakiem. Greg niestety nie miał tyle szczęścia i chyba zapomniał, że Vella nie wchodzi do wody tak od razu. Gniada zahamowała gwałtownie przed wodą a chłopak, który całkowicie się tego nie spodziewał wyleciał z siodła jak z procy, przeleciał nad klaczą i wpadł z głośnym pluskiem do wody. Wszyscy wybuchnęliśmy dzikim śmiechem a Vella stojąc a brzegu rżała. Greg wstał i spojrzał na każdego groźnym wzrokiem.
- Faktycznie, bardzo śmieszne. Ha, ha.-a potem poszedł do Velli. Złapał za wodzę a potem włożył nogę do strzemienia żeby na nią wsiąść. Wtedy klacz jakby nigdy nic ruszyła kłusem do wody i chłopak po raz drugi wylądował na dupie w wodzie co spowodowało jeszcze większy śmiech u wszystkich.
- Wiesz, jak nie radzisz sobie z tą spokojną klaczką to następnym razem pojedziesz na kucyku czy coś. Tak dla bezpieczeństwa-powiedziała Alex przez śmiech. Greg pokazał jej środkowy palec a potem westchnął do siebie i po chwili już siedział na swojej klaczy. Ebony wszedł do wody ale Kate pozwoliła mu tylko zamoczyć kopytka, bo z tego co mówiła to jeszcze boi się wejść na koniu głębiej. Eddie i Duma byli chyba najgłębiej ze wszystkich i przemierzali radośnie wodę. Jewel i Patric byli mniej więcej na tym poziomie co ja a klacz próbowała się położyć i Patric musiał się namęczyć żeby ją odwieźć od tego pomysłu. Langrish dołączył do Cali i również grzebał kopytem przez co teraz już wszyscy byli mokrzy, nawet jeśli tego nie chcieli. Spędziliśmy tak w wodzie z dobre pół godziny, gdzie spychaliśmy się wzajemnie do wody i robiliśmy inne głupie rzeczy. W sumie, to dawno tak dobrze się nie bawiłam. Myślę, że każdemu z nas wyszło to na dobre, chociaż Greg dalej był naburmuszony i nie odzywał się do Alex (która nawet się tym nie przejęła).
- Dobra, kochani moi! Myślę, że trzeba się zbierać! Pamiętajcie, że dziś jeszcze czekają na nas jazdy-powiedziałam po chwili i wszyscy jęknęli, ale posłusznie wyjechali z wody. Ja ponownie ustawiłam się na końcu a reszta już nawet nie zwracała uwagi na to, w jakim ustawieniu jadą. Langrish był tak zmęczony, że szedł spokojnie jako drugi i prychał do siebie. Prowadzili nas Eddie z Dumą a obok nich szedł Ebony prowadzony na luźnych wodzach przez Kate. Vella i Jewel szły obok siebie a chłopaki sobie gadały. Trzeba częściej organizować takie wyjazdy. Po chwili cała nasza grupa przegalopowała jeszcze kawałek a potem jeszcze mieliśmy około 10 minut kłusa, ponieważ Ed wybrał dłuższą drogę na powrót. Kiedy zaczęły się pojawiać nasze pastwiska zwolniliśmy do stępa i wszyscy całkowicie odpuściliśmy koniom wodze. Rumaki od razu wyciągnęły szyję i było widać po nich zmęczenie.
- Greg, pamiętaj że teraz bierzesz Secret i idziemy na skoki- powiedziała Alex.
- Nigdzie z Tobą nie idę-prychnął chłopak ale uśmiechnął się i każdy już wiedział, że "gniew" mu przeszedł. Na teren stajni wjechaliśmy jakieś 5 minut później. Każdy wygłaskał swojego wiernego wierzchowca a potem zsiadł i zajął się rozsiodłaniem. Ja tylko szybko ściągnęłam kasztance ogłowie i zaprowadziłam ją na pastwisko. Pogłaskałam ją po pyszczku a potem wróciłam do stajni, gdzie reszta też już się rozeszła odprowadzając konie na pastwiska.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz