+

przyjazd ogiera Resurrected Stone

Z samego rana Alex i Patric pojechali do Malinowego Wzgórza po kasztanowatego ogiera skokowego, którego w ostatnich dniach kupiliśmy. Cała kadra Dresagio chodziła podekscytowana chcąc już go zobaczyć na własne oczy.
Jack'a i David'a zagoniłam do stajni żeby przygotowali dla niego boks a sama poszłam zająć się swoimi sprawami. Stwierdziłam, że jak będę miała robotę, to czas szybko minie i nie będę musiała tak czekać na ich powrót razem z ogierasem.
Najpierw odwiedziłam Viento, który wczoraj przyjechał z Zielonych Pastwisk i dopiero poznawał wszystko w nowym domku. Pogłaskałam go chwilę po pyszczku a potem poszłam wypuścić ogiery na pastwisko. Przy ogrodzeniu od ich pastwiska stała właśnie Veronica, dlatego od razu ją pociągnęłam do stajni i wręczyłam uwiąz i kantar Viento.
- Weźmiesz gniadego na spacer po łąkach i lasach. Żeby czuł się pewniej.
- Dobrze-powiedziała z uśmiechem dziewczyna i ruszyła w stronę ogiera.
Ja natomiast poszłam do stajni klaczy, te dopiero kończyły jeść śniadanie dlatego chwilę poczekałam a potem również po kolei otwierałam boksy a kobyłki grzecznie wychodziły w stronę pastwiska. Poszłam za nimi pilnując żeby te bardziej nieogarnięte baby poszły tam gdzie miały iść a potem zamknęłam dokładnie bramkę. Caravella podeszła jeszcze do ogrodzenia dlatego dałam jej cukierka a potem pokłusowała do reszty koni.
- W razie czego idę z Victem na plac-usłyszałam za sobą dziecięcy głos. Stał za mną Eddie a za nim gniady arab zupełnie bez niczego na sobie.
- Dobrze- uśmiechnęłam się do niego i patrzyłam jak chłopiec raźnie idzie w stronę placu a Victorian Brio Lestat podąża za nim bez żadnego problemu. Patrzyłam jeszcze chwilę na nich bo byłam ciekawa jak chłopiec wsiądzie na ogiera, przecież jak to dziecko, jest dość niskiego wzrostu. Kiedy weszli na plac, Ed stanął sobie przodem do niego i wykonał jakiś dziwny ruch ręką, na co arabek położył się po chwili na ziemi przez co chłopiec mógł sobie na niego wsiąść. Po chwili siedział już na nim i trzymając się jedną rączką grzywy pomykał stępem. Będzie z niego kiedyś bardzo dobry jeździec.
Ruszyłam do domu a dokładnie do biura żeby ogarnąć papierzyska, które jak zawsze zostały na mojej głowie, bo Alex jakoś się od tego wymigiwała a reszta nawet nie wiedziała za bardzo o co w nich chodzi.
Jak się okazało zajęło mi to dość sporo dnia bo kiedy kończyłam wszystko pakować do odpowiednich segregatorów i odkładać na dobre pułki usłyszałam trąbienie z dworu co oznaczało że przyjechał nasz nowy nabytek. Od razu wyskoczyłam z domu i poszłam w stronę samochodu i przyczepy, który stał zaparkowany przed stajnią ogierów. Większość kadry już tam była a Alex wyskoczyła z auta, pomachała mi i wzięła się za opuszczanie rampy.
Po kilku minutach wyprowadziła z przyczepy pięknego, dobrze zbudowanego kasztanka. Jego sierść ślicznie błyszczała w promieniach słońca a on sam rozejrzał się ciekawsko po otoczeniu i zarżał w kierunku koni, które całą kupą zebrały się przy ogrodzeniach i patrzyły na nowego kolegę a potem jednych chórem odpowiedziały mu. Był tym wyraźnie zadowolony a potem przeniósł wzrok na ludzi.
Był taki śliczny! Alex oprowadziła go jeszcze po większości terenów DS i już coś czułam że to ona zaklepie sobie tego konia na większość czasów. Lubiła kasztanki a jeśli był skokowy to o takiego konia mogła się nawet bić.
Kiedy obeszli już większość , poszłam z nimi do nowego boksu ogiera. Stone najpierw uważnie obejrzał wszystko a potem wszedł za Alex do swojego nowego boksu. Dziewczyna sprawnie zdjęła mu kantar i odwiesiła na drzwiczki
- Zostanę z nim troszkę, żeby nie czuł się taki samotny-powiedziała do mnie z uśmiechem
- Dobrze, ale pamiętaj że jeszcze o 18 mamy trening.
- Oki, będę gotowa-powiedziała z uśmiechem i zaczęła głaskać kasztanka.
Ja w tym czasie wróciłam do domu z uśmiechem na twarzy i zadowolona że do naszej kadry dołączył tak śliczny koń skokowy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

© Agata | WS | x x.