+

trening skokowy

Resurrected Stone & Alex

Skończyłam właśnie prowadzić jazdę rekreacyjną na Dumie i ruszyłam w stronę pastwiska gdzie pasł się Stone. Ogier ostatnio fajnie się nam rozwinął i pozajmował miejsca w zawodach, dlatego dalsza praca z nim była jak najbardziej wskazana. Przeszłam pod ogrodzeniem i podeszłam do konia. Spojrzał na mnie i zarżał przyjaźnie. Pogłaskałam go po pyszczku a potem złapałam za kantar i ruszyłam z nim w stronę stajni. Tam przywiązałam go na korytarzu i zaczęłam czyszczenie.
- Pomóc Ci może?- do stajni dziarskim krokiem wszedł James.
- Jeśli chcesz to pewnie. Możesz mi przynieść jego sprzęt razem z fioletowym kompletem.
- Robi się.
Chłopak zniknął w drzwiach do siodlarni a ja w dalszym ciągu pielęgnowałam jego sierść. Potem szybko kopytka i kiedy James już wszystko przyniósł to zajął się ogłowiem a ja siodłem. Wspólnie założyliśmy mu też owijki a potem chwyciłam za wodze i zaprowadziłam ogiera na halę.
- Ustawcie mi na razie takie niższe do metra ale blisko siebie. Poćwiczę z nim zwrotność a potem mi przestawicie na wyższe i przejadę już normalnie- powiedziałam do Justina i Scotta, którzy odpowiadali w dniu dzisiejszym za pomoc przy skokach. Obydwoje kiwnęli głowami a ja zajęłam się wsiadaniem na ogiera. Stuknęłam go lekko łydkami a Stone ruszył żwawym stępem. Prowadziłam go już na lekko zebranych wodzach żeby czasem mu coś nie odbiło i jechaliśmy dalej. W stępie nie robiłam za dużo rzeczy. Tradycyjnie jakieś wolty i serpentyny a na koniec jeszcze ustępowanie od łydki. Po jakichś 15 minutach stępowania, zebrałam bardziej wodze i ruszyliśmy kłusem. Od razu wpadł w fajny rytm z dobrym tempem i dawał się fajnie prowadzić. Chłopcy już ustawili przeszkody i usiedli na trybunach więc przejechałam sobie slalomem między przeszkodami. Następnie ciaśniejsze wolty, serpentyny i wężyki. Zmiana kierunku przez przekątną i wyciągnięcie kłusa a potem jeszcze ustępowanie. Ładnie krzyżował nóżki chociaż zaczął kombinować żeby dostać się bliżej przeszkód.
- Dobra, jak tak bardzo chcesz to skoczysz sobie coś z kłusika-powiedziałam do niego i skierowałam w stronę krzyżaka. Jego wysokość nie ucieszyła zbytnio kasztanka, ale oddał skok. Poklepałam go i zmieniłam kierunek jazdy. Kiedy uznałam, że jest gotowy na zagalopowanie usiadłam w siodle a Stone ruszył od delikatnego sygnału. Było widać, że tylko na to czekał. Prychnął z zadowolenia i najpierw zasuwał jak szalony, ale potem stopniowo zwalniał aż wyrównał tempo.  Przegalopowaliśmy trzy kółka, potem zmiana przez przekątną i kolejne trzy. Ogier był grzeczny i skupiał się na tym co miał robić. Przećwiczyliśmy jeszcze skracanie i wydłużanie tempa a potem jakieś wywijasy między przeszkodami.
Stone był dobrze rozgrzany dlatego zwolniłam go do stępa i dałam odpocząć na luźnych wodzach. Po kilku kółkach zebrałam znowu wodzę i zagalopowaliśmy z miejsca. Naprowadziłam go na pierwszą przeszkodę, którą przeskoczył bez żądnego zawahania. Kolejne skoki były oddawane równie dobrze, ale musiałam go bardzo pilnować żeby wyrobił się w ciasnych zakrętach czy odstępach między przeszkodami. Hanowerek skupiał się na pracy, dlatego wychodziło nam co całkiem dobrze za co byłam mu wdzięczna. Nauczył się też, że nie wolno ścinać zakrętów. Owszem, czasami o tym zapominał, ale teraz były to sporadyczne przypadki a nie tak jak wcześniej. Przeszkody o wysokości metra przejechaliśmy na czysto. Poklepałam go i wykręciłam żeby pokonać to wszystko jeszcze raz, ale w drugą stronę. Skakał tak jak za pierwszym razem chociaż było czuć, że czeka na coś wyższego.
- Dobra chłopcy, dawajcie te większe-powiedziałam zwalniając do stępa. Poklepałam jeszcze rudą szyjkę ogiera i kiedy wszystko było już gotowe zebrałam wodze i płynnie ruszyliśmy galopem. Tym razem przeszkody miały od 120 cm do 150 cm. Takie Stonek lubił najbardziej. Pierwsza stacjonata beż żadnego oporu, poszło szybko i z fajną techniką. Do oksera zbliżyliśmy się w zastraszającym tempie ale ogier wszystko miał już ułożone u siebie w głowie i skoczył dobrze. Zakręt wyjechaliśmy bez żądnego ścinania i od razu najazd na mur. Przy lądowaniu Stone trochę się zachwiał ale szybko odzyskał równowagę i mogliśmy kontynuować nasz przejazd. Zbliżaliśmy się do szeregu na widok którego ogier chciał przyśpieszyć ale nie pozwoliłam mu. Chciałam, żeby podporządkował się teraz mojemu tempu. Prychnął gniewnie jakby chciał mi udowodnić, że się z tym nie zgadza ale nie miał wyboru i po chwili oddał już skok. Wybił się bardzo silnie przez co lekko się nie dopasowałam do niego ale w czas się ogarnęłam. Pierwsza przeszkoda z szeregu poszła dobrze, następny okser 145 cm również chociaż z puknięciem belki. Przed ostatnim znowu wybił się mocniej niż musiał ale w efekcie przeskoczył z ładnym zapasem. Po wylądowaniu bryknął sobie chłopak ze szczęścia z czego się zaśmiałam do siebie i najechaliśmy już na pojedyncza stacjonatę. Tutaj poszło coś nie tak i Stone zaczepił kopytkiem i strącił drąga. Cóż, każdemu się zdarza. Mimo to oczywiście go pogłaskałam i zrobiłam pół kółka w galopie a potem zwolniłam do kłusa i rozkłusowałam go a potem do stępa i całkowicie odpuściłam wodze. Pokręciliśmy się jakieś 10 minut a potem wyjechałam z hali i skierowaliśmy się do stajni. Przed boksem zsiadłam z ogiera i zaczęłam go rozbierać. Było widać po nim, że jest zmęczony ale też zadowolony. Odniosłam cały sprzęt do siodlarni i wróciłam do kasztanka. Pogłaskałam go po szyi a potem dopięłam do kantara lonżę ponieważ postanowiłam wyjść sobie z nim na łąkę, aby tam odpoczął sobie i spędził ze mną jeszcze więcej czasu,

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

© Agata | WS | x x.