Strony

czwartek, 23 kwietnia 2015

trening crossowy

Nadish & Ann

Odprowadziłam Dumę po oprowadzance i skierowałam się do siodlarni po sprzęt dla naszego Nadisha. Chciałam go wziąć na cross a pogoda, która była chłodniejsza niż zwykle idealnie się na to nadawała. Wzięłam dla siwka błękitny kolor gdyż uwielbiałam go w nim i poszłam przed boks. Tam James skończył właśnie czyszczenie ogiera.
- Dzięki, chcesz może potem wsiąść na kogoś?
- No pewnie! Zawsze to coś nowego niż tylko pomaganie przy ogarnianu a dawno nie jeździłem.
- Dobra, to gdzieś za półtorej godziny bądź gotowy z jakimś dresażowcem. Tylko wiesz, wybieraj bardziej takie opanowanie koniska. I wezmę Cię jak wrócę z siwym.
- Ok, to do potem!-powiedział zadowolony James i w podskokach opuścił stajnię a ja osiodłałam araba. Stał grzecznie, dlatego poszło szybko i po chwili siedziałam już na nim wyjeżdżając ze stajni. Dzisiaj wyjątkowo nie chciałam jechać na tor, który znajdował się za lasem zaraz przy morzu, tylko wybrałam łąkę za budynkiem stajni gdzie ostatnio chłopcy po wyczyniali cuda i zrobili tor crossowy dla mniej zaawansowanych kopytnych. Nadish na samym początku był spięty i rozglądał się nerwowo po otoczeniu ale w miarę szybko się rozluźnił i szedł na luźnych wodzach parskając sobie po cichu. Przestępowałam z nim przez całą łąkę a potem zebrałam bardziej wodze i ruszyliśmy kłusem. Nadish fajnie reagował na moje sygnały i skupiał się na pracy. Szedł fajnym tempem i równo. Zmieniłam kierunek i porobiłam jeszcze jakieś wolty czy serpentyny aby wyczuć ogiera i jednocześnie porozciągać go najdokładniej jak się dało. Słuchał się cały czas w kłusie a kiedy zagalopowaliśmy bryknął sobie z radości i powrócił do skupienia się na mnie i jeździe. Nie było z nim żadnych problemów. Od razu reagował na sygnały i dawał się dobrze prowadzić. Poklepałam go po szyi, zrobiłam lotną i przegalopowałam jeszcze jakiś czas a potem zwolniłam i dałam mu odpocząć przed zaczęciem porządnego treningu. Zagalopowanie ze stępa płynne, koło w galopie i najazd na pierwszą przeszkodę. Była to jakaś starała ławka, wprawdzie nie wiem skąd oni ją wytrzasnęli ale nadawała się całkiem dobrze. Nadish przeskoczył ją chętnie i pewnie a potem popędził na kolejną. Kawałek kłody z elementami jakiejś niebieskiej folii. Przed tym się trochę zawahał ale łydka zrobiła swoje i oddał skok. Kawałek galopu po prostym odcinku i zeskok z podwyższenia. To mu sprawiło dużo frajdy bo aż sobie prychnął po tym elemencie i galopował dalej. Przyśpieszył lekko, ale pozwoliłam mu na to, niech się chłopak wybiega skoro chce.  Kolejną przeszkodą do pokonania była słoma ułożona w nieładzie tak, że powstały dwie przeszkody jedna za drugą. Nadish poradził sobie z tym wyśmienicie a potem z radością wgalopował do małego rowu z wodą. Cieszył się, że może zamoczyć sobie kopytka a potem sprawnie wyskoczył na malutkie podwyższenie. Pochwaliłam go głosowo i pogłaskałam chwilowo po szyi a potem skierowaliśmy się w stronę już ostatniej przeszkody. Nie wiem dokładnie co to było bo jedyne co można było tam zobaczyć to wysoka trawa i coś co przypominało bluszcz albo inną wijącą się roślinę. W każdym razie Nadisch przeskoczył to z pewnością siebie, miękko wylądował i parsknął ponownie. Uśmiechnęłam się do siebie i zwolniłam trochę, ale dalej utrzymując ogiera w galopie. Zawróciłam po łagodnym łuku i już tylko przegalopowałam do miejsca gdzie zaczynał się tor. Tam zwolniłam do kłusa i przejechałam anglezując dwa duże koła a potem przeszliśmy do stępa. Odpuściłam mu całkowicie wodze i dałam możliwość wyciągnięcia szyi. Arabek od razu to uczynił i szedł raźnie od czasu do czasu parskając. Po 10 minutach samymi łydkami nakierowałam go na wyjście z łąki. Wjechaliśmy na teren stadniny i zatrzymałam go przed stajnią. Zeskoczyłam z siodła i przywiązałam siwka a następnie poszłam po jego kantar, który został przy boksie. Wróciłam do niego i zaczęłam rozbierać z siodła i reszty sprzętu.
- Widziałem, że byłaś na łące. Jak Ci się podoba ten tor?
Odwróciłam się w stronę Matt'a i uśmiechnęłam do niego.
- Całkiem ok był, chociaż parę rzeczy bym tam dodała.
- Spokojnie, razem z chłopakami mamy kilka planów co do jego oficjalnej wersji. Zresztą sama zobaczysz za parę dni.
Kiedy Matt odszedł w stronę garażu ja odniosłam sprzęt siwka do siodlarni a potem obmyłam mu jeszcze kopytka i odprowadziłam do boksu dając na sam koniec marchewkę w nagrodę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz