Strony

poniedziałek, 23 marca 2015

trening ujeżdżeniowy

koń: Caravella
jeździec: Ann
inni: Patric, Alex, Jewel 
Siedziałam w salonie zadowolona, że skończyłam całą robotę na dzisiaj i mogę w spokoju sobie odpocząć. Oglądałam jakiś serial i popijałam zimną lemoniadę, kiedy do pokoju wszedł Patric. Usiadł koło mnie i dał mi buziaka w policzek uśmiechając się szeroko.
- Skarbie...mogłabyś wziąć za mnie Velle? Muszę jechać do domu, bo potrzebują mnie w jakiejś ważniej sprawie.
Westchnęłam ciężko bo jednak nici z mojego planu związanego z odpoczynkiem, no ale jemu nie umiem odmówić.
- Pewnie.-odpowiedziałam a Patric cmoknął mnie jeszcze na pożegnanie i wyleciał z domu. Założyłam buty i zagwizdałam na psy a potem poszłam do stajni. Było bardzo ciepło mimo godzin popołudniowych, dlatego większość koni była pochowana w boksach. Caravella stała grzecznie i przeżuwała sianko a na mój widok zarżała cicho i przysunęła się do drzwiczek. Przy boksie leżał cały sprzęt gniadej. Patric pewnie przygotował przed swoim wyjściem. Miło z jego strony. Klacz była również wyczyszczona, dlatego wyprowadziłam ją na korytarz i od razu zaczęłam siodłać. Stała grzecznie i od czadu do czasu odpowiadała rżeniem do innych klaczy, które widząc poruszenie w korytarzu zaczęły się odzywać. Poklepałam ją po szyi a potem zaprowadziłam na halę. Alex kończyła właśnie lonżować Jewel i pomachała do mnie a potem znowu spojrzała na siwkę. Ja w tym czasie dociągnęłam sobie popręg i wsiadłam na gniadą. Ruszyłyśmy w lewą stronę przy samych ścianach a Vella szła bardzo energicznie i żwawo na luźnych wodzach. Nie chciałam jej za bardzo męczyć w dzisiejszym dniu, z uwagi na to, że było mega ciepło. Nie wiem co planował z nią porobić Patric, ale ja wykonam kilka figur z każdej klasy i dam jej spokój. Na początku przejechałam po trzy kółka w lewo, zmiana kierunku i kolejne trzy kółka w prawo. Następnie odrzuciłam w stępie wolty o dość dużej średnicy oraz serpentyny i wężyki. Kiedy Alex opuściła halę ze swoją skokową siwką przyłożyłam lekko łydki i zebrałam wodze a klacz ruszyła od razu sprężystym kłusem. Pogłaskałam ją po szyi i anglezowałam spokojnie. Podobnie jak w stępie zrobiłam wolty, ale tym razem ciaśniejsze, serpentyny i wężyki. Klaczka ładnie się wyginała i nie traciła przy tym rytmu. Pochwaliłam ją głosowo i zmieniłam kierunek przez przekątną gdzie od razu przejechałyśmy ją kłusem wyciągniętym. Vella wykonała to dobrze, dlatego zostałam już w kłusie wysiadywanym i na krótszej ścianie przeszłyśmy do kłusa zebranego. Fajnie podstawiła zad za co od razu została pochwalona. Następnym elementem była łopatka do wewnątrz. Gniada była bardzo skupiona na moich pomocach, dlatego ćwiczenie wyszło prawie, że idealnie. Trawers wyszedł wyśmienicie jak zawsze dlatego zdecydowałam się na przejechanie ciągu. Skierowałam klacz na przekątną i zadziałałam pomocami. Vella na początku miała problem z równowagą, ale szybko się odnalazła i po chwili szła już zachowując kadencję i równowagę. Poklepałam ją po szyi i poprosiłam o zatrzymanie. Było troszkę opóźnione dlatego jeszcze raz ruszyłyśmy kłusem i znowu wykonałam zatrzymanie. Tym razem było lepiej więc poćwiczyłam jeszcze parę razy. Tak dla utrwalenia. Kolejnym ćwiczeniem było cofaniem. Ponownie zatrzymałam klacz i poprosiłam ją o cofnięcie parę kroków. Wykonała to ale za mocno opierała się na wędzidle. Pokręciłam do siebie głową i ponowiłam całość. Tym razem klacz oparła się lżej za co od razu ją pochwaliłam i dałam chwilkę w stępie. Po 2 minutach zebrałam ją bardziej i ruszyłyśmy płynnie galopem. Z początku jakoś się stało, że na złą nogę ale lotna szybko załatwiła całą sprawę. Pogłaskałam ją po łopatce i galopowałyśmy dalej. Równomiernym i spokojnym tempem. Przejechałam dwa kółka w jedną stronę i zrobiłam jakieś tam wolty, żeby jeszcze bardziej ją rozciągnąć a potem wjechałam na przekątną gdzie wyciągnęłyśmy galop. Velli się to mega spodobało i prychnęła sobie a potem na krótkiej ścianie ładnie zareagowała na moje sygnały i zebrała się, odpowiednio podstawiła zad i ustawiła czoło. Pochwaliłam ją głosowo a potem pozwoliłam przegalopować jej chwilę galopem roboczym. Skierowałam ją na przekątną i porobiłyśmy zmianę nogi co dwa foule. Poklepałam ją po szyi a potem zwolniłam do kłusa i przejechałam jeszcze wyciągniętym a następnie zwolniłyśmy do stępa i wykonałyśmy pół-piruet w stępie. Caravella była już dość spocona a że podobała mi się bardzo jej dzisiejsza praca to odpuściłam jej wodze i pozwoliłam iść jej tempem w głową nisko przy ziemi. Głaskałam ją jeszcze po szyi, łopatkach i zadzie a po kilkunastu minutach zatrzymałam ją i zsiadłam. Podwinęłam strzemiona i popuściłam lekko popręg a potem zaprowadziłam gniadą do stajni. Rozsiodłałam ją, wymyłam wędzidło i odniosłam sprzęt do siodlarni a klacz wstawiłam do boksu i dałam jej cukierka za fajną jazdę. Pogłaskałam na koniec po pyszczku i poszłam do domku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz