+

trening skokowy

Koń: Gladys
Jeździec: Alex
Inni: brak

Siedziałam przed telewizorem kiedy do salonu weszła Ann. Spojrzała na mnie a potem usiadła obok.
- Mogłabyś ruszyć Gladcie? Ruch jej dobrze zrobi a ty się z nią najbardziej dogadujesz.
- Ok, już po nią idę-odpowiedziałam z uśmiechem i wstałam a potem wyszłam z domu. Było bardzo ciepło i słońce mocno prażyło. Konie były pochowane w boksach, a ta część, która lubiła taką pogodę, biegała po pastwiskach. Dysia na szczęście była w boksie i kiedy mnie zobaczyła to radośnie zarżała. Szczotki leżały koło jej boksu więc je wzięłam i weszłam do środka. Jej sierść była dość mocno poobklejana błotem, dlatego minęło trochę czasu zanim ją całkowicie ogarnęłam.
- Przyniosę Ci jej sprzęt-zaproponował Patric, który niewiadomo skąd wziął się nagle koło boksu, ale kiwnęłam głową. Kiedy wrócił, podał mi czarny czaprak który zarzuciłam na grzbiet klaczki a potem siodło. Chłopak pomógł mi z ogłowiem i z owijkami dlatego po chwili wszystko było gotowe i prowadziliśmy konia na halę. Kiedy tam weszliśmy aż zbladłam bo znajdowało się tam trochę osób i koni.
- Spokojnie, my już kończymy-powiedział Hazz, który siedział na Navarosie.
- My też!- krzyknęła Veronica, która lonżowała Sagittę a przy okazji prowadziła lekcje dla jakiejś dziewczynki, która siedziała na Cherry Lei.
- A ja wychodzę już teraz- powiedział Greg, który prowadząc Lorda wyszedł na zewnątrz. Kiwnęłam do reszty głową i wsiadłam na Gladys. Zaczęłam stępować na luźnych wodzach po jednej części hali gdzie było wystarczająco miejsca. Klacz prawie wcale nie zwracała uwagi na inne konie i ochoczo szła do przodu. Kiedy w hali zostałam już tylko ja, siwa i Patric, który siedział na trybunach, ruszyłam kłusem. Gladys machnęła głową i równo kłusowała przed siebie. Robiłam z nią wolty, serpentyny i wężyki a ona fajnie się zbierała i wyginała. Wykorzystałam drągi rozłożone na drugim końcu hali i najechałam na nie. Siwa podnosiła fajnie nóżki i nie traciła równowagi ani tempa, dlatego przejechałam jeszcze raz z drugiej strony. Przejechałyśmy jedno kółko kłusem a potem docisnęłam mocniej łydki i zagalopowałyśmy. Przejście było płynne i na dobrą nogę. Zrobiłyśmy trzy kółka w jedną stronę, zmianę kierunku z lotną i kolejne trzy kółka. Klacz szła sprężyście i fajnym tempem. Porobiłam jeszcze jakieś wolty o różnych wielkościach a potem slalom między przeszkodami, które ustawił w tym czasie Patric.
Kiedy uznałam, że klacz jest już dobrze rozgrzana, zwolniłam do kłusa i przeskoczyłyśmy przez niskiego krzyżaka. Powtórzyłam najazd z drugiej strony i poklepałam klacz po szyi a potem dałam chwilę odpoczynku w stępie. Wyciągnęła sobie szyję do dołu i stępowała spokojnie.
Po kilku minutach zebrałam wodzę i ponownie zagalopowałam. Zrobiłam jedną, malutką woltę a potem ruszyłam w stronę pierwszej przeszkody.

1. stacjonata 125 cm
2. okser 130 cm
3. okser 130 cm
4. okser 135 cm
5. stacjonata 135 cm
6. piramida 135
7. murek 140

Gladys szła fajnym tempem i była skupiona na moich sygnałach. Wybiła się dość mocno i pierwszą przeszkodę pokonała bez problemu. Miała dość dobrą technikę i spory zapas. Utrzymałam jej tempo i przed nami był szereg z trzech okserów i stacjonaty. Gladcia postawiła uszy w stronę przeszkody i przyśpieszyła trochę, ale pozwoliłam jej na to bo wiedziałam że było to u niej normą. Po chwili wybiła się i pierwsza przeszkoda była na czysto, przy drugiej pogubiła trochę technikę ale bez zrzutki. Przy lądowaniu za trzecią potknęła się i nie zdążyła dobrze wybić co spowodowało zrzutkę przy ostatniej przeszkodzie z szeregu. Klacz mimo to pozbierała się jakoś i pogalopowała dalej. Czułam, że chciała pokazać się z jak najlepszej strony bo była jeszcze bardziej skupiona na pracy i moich sygnał. Wjechałyśmy w dość ostry zakręt, ale Gladys poradziła sobie dobrze, zrobiła lotną a chwilę potem oddała skok. Było na czysto i w miarę ok z techniką dlatego pogłaskałam ją po szyi i przed nami była już ostatnia przeszkoda, jaką był murek. Wyliczyłyśmy sobie wszystko dokładnie i w odpowiednim momencie dałam jej mocniejszą łydkę. Siwa wybiła się chyba najmocniej w całym dzisiejszym treningu, pokazała że naprawdę potrafi mieć fajną technikę. Pokonałyśmy to na czysto i z miarę stabilnym lądowaniem. Przegalopowałam jeszcze jedno kółko, potem dwa w kłusie i zwolniłam klacz do stępa.
- Ładnie skacze-powiedział Patric, który cały czas nas obserwował.
- Zgadzam się. Jakbyś chciał to możesz z nią pracować.
- Byłoby fajnie, bo w sumie nie mam jakiegoś stałego konia.
- No to już masz. Ona strasznie szybko ufa, jeśli się jej poświęci dużo czasu. Na pewno się dogadacie jakoś.
- Ok. Wprawdzie odzwyczaiłem się od skoków, odkąd jeżdżę tylko ujeżdżeniowo, ale dam radę.
Uśmiechnęłam się do niego szeroko co odwzajemnił a potem w czasie kiedy stępowałam jeszcze na siwej on zaczął składać przeszkody, żeby hala była całkiem pusta na kolejny trening.
Po kilkunastu minutach zeszłam z klaczy, popuściłam popręg i poszliśmy do stajni. Patric zajął się siodłem a ja ogłowiem. Poszło sprawnie dlatego na koniec każdy z Nas pogłaskał klaczkę po pyszczku i poszliśmy odwiesić sprzęt do siodlarni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

© Agata | WS | x x.